Główna :  Dla autorów :  Archiwum :  Publikacje :  turystykakulturowa.ORG

 

Data wydania 9 grudnia 2014, redaktor prowadzący numeru: Jacek Borzyszkowski

Numer 12/2014 (grudzień 2014)

 

Itinerarium

 
 
 
































































































Michał Jarnecki 

Wyspy Kanaryjskie jako destynacja kulturowa?


Pytanie w tytule nieco przewrotne, należy jednak je zadać, ponieważ wbrew stereotypowi kojarzącemu archipelag z klasyczną triadą "3 x S", bliższą hedonistycznemu stylowi życia - podróżnicy szukający "czegoś więcej", też "to" na wyspach znajdą.
Wyspy wulkanicznego pochodzenia (wynurzyły się pomiędzy 23 a kilkunastoma milionami lat) nie tylko mają, co zrozumiałe swoją historię, ale też i swoją osobowość, nie stanowiąc kulturowej pustyni. Są też autonomicznym regionem tego popularnego wśród Polaków kraju, skupiając niemały procent turystów nie tylko z Europy.
Były już znane antycznemu światu. Rzymski pisarz Pliniusz Starszy w swoim dziele "Historia naturalna" po raz pierwszy wspominał o tzw. Wyspach Szczęśliwych. Wielu analityków utożsamia je z "Kanarami", jak popularnie określa się ów archipelag. Przed Hiszpanami zamieszkiwał je tajemniczy lud Guanczów. Docierali też tutaj Fenicjanie, znali je, jak już wiemy, Rzymianie. Obecnie odkrywa ten archipelag całkiem spora grupa polskich turystów.

Teneryfa
Największa z łańcucha wysp (2500 km²) wyróżnia się z racji posiadania najwyższego szczytu archipelagu, ale i całej Hiszpanii - Pico de Teide liczącego 3761 m n.p.m., często skrytego w chmurach. Niezależnie od wysokości, o jego "kaprysach" decyduje wilgotny klimat. Kulminacja wyraźnie dystansuje inne wyspiarskie góry o wulkanicznym rodowodzie i otaczający Pico płaskowyż. Cały masyw wraz z calderami stanowi park narodowy, a u stóp kulminacji na płaskowyżu zaprasza obiekt w rodzaju "visitors centre" z mnóstwem ciekawych informacji o Pico, historii geologicznej wyspy i całego archipelagu oraz florze i faunie parku. Centrum otacza ścieżka dydaktyczna z interesującą lokalną roślinnością. Uwagę zwracają endemitowe rośliny podobne do krzewu - o kształcie grubego miecza z uroczymi, różowymi kwiatkami. Wśród skał biegają, nieco rozpuszczone przez turystów, jaszczurki o lekko opalizującym, szaro-granatowym karku, które z ręki zjadają orzeszki, pieczywo lub owoce.
Rolę stolicy wyspy pełni Santa Cruz. Jej symbolem od kilkunastu lat jest nowoczesne Auditorio de Tenerife, dzieło architekta Santiago Calatravy. Budynek wznosi się na północ od portu i mariny (portu jachtowego). Kształt przypomina wielką łódź z rozwiniętym żaglem. Mieści w sobie salę koncertową z filharmonią oraz operę, w której odbywają się festiwale muzyki klasycznej oraz filmów muzycznych. Warto rzucić okiem na teatr Guimerá, otwarty w lipcu 1851 roku, stanowiący najstarszy tego typu obiekt na wyspach. Jednak sercem Santa Cruz jest imponujący rozmachem i otoczony kilkoma monumentalnymi budynkami w stylu klasycyzującego premodernizmu. W jednym z najwyższych zlokalizowane jest cabildo, czyli siedziba władz miejskich. Na skraju centrum, przy nadmorskiej promenadzie wznosi się wielki XIX-wieczny kościół Nuestra Senora de la Candelaria, przed którym stoją posągi guanczowskich wodzów, przypominające, kto tutaj był pierwszy.
Intersującą propozycją dla wybredniejszych i poszukujących turystów będzie Muzeum Sztuk Pięknych, którego zbiory w dużej części są depozytem madryckiego Prado, stanowiąc nieformalną jego filię. Są tutaj dzieła takich artystów o międzynarodowej sławie, jak Peter Coeck, Ribera, Madrazo i Sorolla oraz lokalnych, ciekawych twórców, jak np. Gaspar de Quevedo, Cristóbal Hernández de Quintana, Juan Miranda González Méndez.

Guancze - lud tajemniczego pochodzenia zamieszkujący Wyspy Kanaryjskie przed konkwistą hiszpańską, zapewne przybyły z Północnej Afryki, faktycznie wytrzebiony przez zdobywców w drugiej połowie XV stulecia. Stawili oni mężny opór, za który też zapłacili najwyższą cenę. Sam podbój stanowił z perspektywy czasu próbę generalną i swoisty "trening" przed konkwistą na terenie obu Ameryk.

Koniecznie należy odwiedzić Muzeum Natury i Człowieka. Niezależnie od przeglądu geologicznej historii wysp, prezentacji ich naturalnego środowiska, jest tam również niemała ekspozycja poświęcona wyniszczonym lokalnym Aborygenom, czyli Guanczom. W części archeologicznej można zobaczyć ich szczątki w postaci czaszek, kości, a także mumii, w tym dwie w dobrym stanie. Muzeum posiada również niezły zbiór sztuki prekolumbijskiej z obu Ameryk. Obiekt ma zasłużoną międzynarodową sławę i nie dziwi, iż odbywają się tam spotkania i konferencje archeologów oraz historyków sztuki. Z kolei miłośnicy sztuki, głównie nowoczesnej, zapewne odwiedzą Circulo de Bellas Artes, stanowiące centrum wystawiennicze i galerię (ulica Alcazar-Zamkowa 43), a zarazem miejsce szeregu kulturalnych eventów. Na pierwszym piętrze mieści się urocza kawiarenka, gdzie można odpocząć. Kolejnym interesującym obiektem kulturalnym jest Espacio Cultural El Tanque, powstałe w 1997 roku w dawnym zbiorniku (tanku) zlikwidowanej rafinerii. Odbywają się tam wystawy, koncerty alternatywnej i nowoczesnej, ale czasem i klasycznej muzyki, spektakle oraz prezentacje nowych technologii multimedialnych.
Centrum miasta stanowi też swoistą open air galery niebanalnych nowoczesnych rzeźb, które podziwiać można spokojnie sobie spacerując. Najwięcej zlokalizowanych zostało w Parque Garcia Sanabria Arbórea oraz wzdłuż bulwaru Rambla. Rozmieszczone tam zostały dzieła takich artystów jak Henry Moore, Andreu Alfaro, Martin Chirino, Joan Miró and Óscar Domínguez.
Osobliwą i tajemniczą konstrukcją są schodkowe piramidy w Güimar, domniemane konstrukcje Guanczów. Przez pewien czas panowała opinia, że kamienie w ten sposób ułożyli rolnicy, oczyszczając z nich pola. Jednak badania wskazują, że są starsze, nawet chyba od samych Guanczów. Tajemnicę bezskutecznie usiłował rozwiązać Thor Heyerdahl, sławny norweski podróżnik. W każdym razie Teneryfa dołącza w ten sposób do niewielu punktów globu, gdzie nierozpoznana do końca cywilizacja stworzyła charakterystyczne stożki.

Fuertaventura
To druga z wysp archipelagu po Teneryfie, licząc niecałe 1700 km². Fuerteventura jest najstarszą wyspą całego zespołu - powstała 21 milionów lat temu. Najwyższy szczyt stanowi Pico de la Zarza (812 m n.p.m.) położony w południowo-zachodniej części wyspy. Dominuje na niej pustynny krajobraz, wraz z wygasłym masywem wulkanicznym. Klimat panujący na wyspie jest bardzo suchy. Wiosną często na Fuerteventurze występują burze piaskowe niosące piasek zwany kalima znad Sahary. Podobnie, jak pozostałe, zamieszkiwali ją Guanczowie. W 1405 roku francuski zdobywca Jean de Béthencourt, na hiszpańskiej służbie, najechał wyspę i nadał swoje imię ówczesnej stolicy wyspy Betancurii. Stolicę umiejscowiono w centrum wyspy ze względu na częste w epoce nowożytnej ataki piratów, głównie z Afryki Północnej. W 1835 roku ośrodek administracyjny został przeniesiony do Puerto Rosario.

Nazwa wyspy została utworzona przez ekspedycję Jeana de Béthencourt, który na Fuerteventurze po raz pierwszy trafił na znaczący opór ludności i był zmuszony ściągać z Hiszpanii posiłki do jej podboju. Nazwa pochodzi z ojczystego dla Béthencourta języka francuskiego i oznacza "mocną przygodę" (fr. forte aventure)

W latach 40-tych XX wieku na wyspie powstało lotnisko, a gdy od lat 60-tych zaczęli zjawiać się turyści, zaistniała potrzeba budowy nowego, większego aueropuerto. Wraz z nim rozkwitła infrastruktura turystyczna. Jest ona rozłożona i nie ma jak w przypadku Gran Canarii rażącego przeinwestowania , tłoku i swoistej erupcji koszmarków architektonicznych.
Betancuria posiada malutką, aczkolwiek uroczą starówkę, którą można powoli w pół godziny obejść. Przejeżdżając przez wyspę mijamy szereg malowniczych, najczęściej nieczynnych, białych najczęściej wiatraków. W Teguise spotykamy bardziej oryginalną konstrukcję. Tylko niektóre pełnią rolę wiatrowego młyna - raczej służyły do pompowania wody. Jeden z nich dzisiaj stanowi dziś muzeum. Z kolei niezwykłym miejscem jest maleńkie Ajuy, położone wśród klifów i z czarną wulkaniczną plażą. Około kilometra od miasteczka, klifem dochodzi się do jaskiń oblewanych wodami Atlantyku. Widoki są niesamowite.
Plenery wyspy urzekły znanego hollywoodzkiego reżysera - Ridley'a Scotta, który nakręcił tutaj kawałki swej epopei o Mojżeszu pt. Exodus.
Jadąc przez centrum wyspy mijamy posągi dwóch książąt - a może tylko wodzów, ludu Guanczów, stojących w dumnej postawie z oszczepami u boku z wąskimi przepaskami na biodrach. Popularna wersja głosi, iż przybysze chwytając ich za przyrodzenie, czy jak to mówiła mama - "klejnoty rodzinne", obdarzeni zostaną pełnią szczęścia i powrócą na wyspę. Nasuwa się jednak inna jeszcze refleksja - pomimo przeprowadzonej tutaj niegdyś rzezi, lokalni "aborygeni" są nadal w pamięci i "nie wszystek umarli"…
Wyspę upodobał sobie niegdyś tutaj zesłany poeta-filozof Miguel de Unamumo. Pod jedną z gór wznosi się jego pomnik.
Wyspa posiada kilka rozległych piaszczystych plaż. Najsławniejsze są wydmy Corralejo na północno-wschodnim wybrzeżu Fuertaventury, odpowiednik Maspalomas z Gran Canarii. Poprzez budowę szosy przez niemal środek lokalnej mini-Sahary, obszar wydm się zmniejsza. Drugim takim rejonem są trudno dostępne plaże na półwyspie Jandia, od strony zachodniej. Dotrzeć tam można pojazdami z napędem na 4 koła. Wśród piachów i skał usytuowana została jedna z najbardziej tajemniczych konstrukcji archipelagu, częściowo zrujnowana willa niemieckiego inżyniera Gustawa Wintera, który na życzenie Führera miał wznieść tutaj bazę hitlerowskich łodzi podwodnych. Z racji braku dostępnych wiarygodnych źródeł - zawodowi badacze, Internetu nie mogą traktować na równi poważnie z archiwaliami. Daje to asumpt niestworzonym opowieściom o sensacyjnym wydźwięku, co się tutaj miało dziać u schyłku II wojny światowej i po jej zakończeniu, łącznie z domniemanym pobytem uciekającego Adolfa Hitlera. Miał on być potem rzekomo ogrodnikiem generała Franco. Byłem sam świadkiem takich "rewelacji" ze strony pilotki "Itaki" czy "Rainbow tour". Nawet perfekcyjna znajomość języka miejscowego nie usprawiedliwia indolencji. Lubimy jednak sensację i w tę niszę ktoś wchodzi1.

Lanzarote
Kto wie, czy to nie jest najbardziej atrakcyjna kanaryjska wyspa? Coś w niej odnaleźć można z hawajskich pejzaży, ze względu na stosunkowo niedawne - z punktu widzenia geologii, erupcje. Ostatni wybuch miał miejsce w 1824 roku, a w XVIII stuleciu cała ich seria zniszczyła kilka osad. Lawa jest tutaj wszechobecna, pokrywając większość powierzchni wyspy, a aktywność wulkaniczna w stopniu na razie niegroźnym dla człowieka, trwa dalej. Hit trudny do podrobienia, na miarę wspomnianych wyżej Hawajów, stanowi Park Narodowy Wulkanów - Timanfaya.

Park Narodowy Timanfaya, w oryginale Parque Nacional de Timanfaya, zlokalizowany na Lanzarote, który ukształtował się podczas potężnej erupcji w latach 1730 do 1736. W tym okresie codziennie przez 6 lat z około 300 kraterów znajdujących się na tym obszarze, wypływało około 48 mln m3 lawy. Ponowna, mniejsza, miała miejsce w 1824 roku. W sumie park narodowy zajmuje 51,07 km². Popularnie park nosi nazwę Gór Ognia (Montañas del Fuego). Wulkaniczny charakter Timanfaya odczuwalny jest do dzisiaj - kamienie znajdujące się kilka centymetrów pod ziemią mają do 100°C, a na głębokości 10 metrów temperatura dochodzi do 600°C. Personel parku udowadnia prawdziwość powyższych pomiarów, organizując pokazy polegające na wrzucaniu do dołów w ziemi suchych gałęzi, które natychmiast się zapalają, czy wlewając wiadrami wodę do szczelin w ziemi, która natychmiast zagotowana wybucha na kształt gejzera. Na jednym z wulkanicznych stożków znajduje się punkt widokowy, który został zaprojektowany przez Césare Manrique oraz restauracja El Diablo, która serwuje dania z grilla ogrzewanego przez ciepło wulkaniczne. W 1993 roku wpisany został na listę biosfery UNESCO.

Lanzarote jest wyspą wysuniętą najbardziej na północ i wschód w archipelagu oraz odkrytą najwcześniej - uczynił to w 1312 roku, wywodzący się z Genui, Lancelotto Malocello. Głównym miastem jest Arecife wraz z największym portem wyspy. Promy z Fuertaventury dobijają jednak do niedalekiego Puerto Carmen. Lotnisko usytuowane zostało zaś w miasteczku Casas de Guasimeta. Jak i na innych wyspach i tutaj panuje "wieczna wiosna" pod względem temperatury, od 18 zimą, a 24 °C latem. Jest najbardziej wietrzna z całej grupy. Na wyspie nie brakuje endemitowych roślin i stworzeń. Symbolami wyspy są właśnie spośród nich: roślina Euphorbiabal samifera, wyglądająca jak rozgałęziona juka, należąca do sukulentów (nie wymagają dużej ilości wody) i ślepy, albinotyczny krab Munidopsis polymorpha występujący w wulkanicznej lagunie Jameos del Agua (zwany przez to jameito). W parku Timanfaya pracują sprowadzone z Afryki dromadery, stanowiąc nie lada atrakcję. Notabene, wielbłądy spotkamy i na innych wyspach, ale tutaj ich najwięcej.
Osobliwość stanowi też winorośl rosnąca na wulkanicznych lapillach (cząstki i okruchy skalne, np. pokruszonej lawy - krzepnącej podczas lotu, wyrzucane podczas erupcji) w regionie La Geria. Krzewy otaczają niskie, zaokrąglone murki, które tradycyjnie używane do ochrony roślin przed ciągłym wiatrem i pozwalają lepiej wykorzystać rosę i nieliczne opady. Winnice tego regionu posiadają ciekawą tradycyjną metodę kultywacji: pojedyncze winorośle sadzi się we wgłębieniach o średnicach około 4-5 m i głębokości ok. 2-3 m, a naokoło budowane są wspomniane małe kamienne murki.
Atrakcją dużego formatu są na Lanzarote konstrukcje i projekty artysty i inżyniera Cesare Manrique, który również swoim autorytetem i wizją zapobiegł zadeptaniu wyspy przez tłumy turystów i przeinwestowanie w takową infrastrukturę. Przekonał lokalne władze, aby postawiły na bardziej wybrednych i zamożniejszych turystów oraz aby nie wyrastały wielopiętrowe "koszmarki" architektoniczne. Administracja pokazała zaś, że potrafi egzekwować swoje decyzje (patrz niżej).

Autonomiczne władze archipelagu pod wpływem Manrique, postanowiły w 2000 roku ograniczyć rozwój masowej turystyki na wyspie, aby ratować jej środowisko i przestawić się na turystykę luksusową. Dwie gminy nie uznały tego i zezwoliły na zbudowanie za 270 mln euro 22 obiektów turystycznych na 7721 łóżek. Sąd Najwyższy archipelagu wyrokiem z marca 2008 roku anulował 22 zezwolenia na budowę i nakazał zburzenie wszystkich budynków, jakie powstały na ich podstawie. I tak też się stało. Śmiem wątpić, czy u nas znalazłaby się podobna determinacja.

Tym sposobem wyspa zachowała swój kulturowy charakter. Dominują w jej krajobrazie białe, niewielkie najczęściej domki z wmontowanymi w fasady szarymi kamieniami wulkanicznego "chowu", sięgające najwyżej dwóch pięter. Manrique swoimi projektami pokazał, że modernizm potrafi być piękny i nie musi kojarzyć się z nudnymi, często brzydkimi blokowiskami. Jego willa, obecnie muzeum, z oryginalnymi krętymi schodami, living rooom’em, który równie dobrze mógłby pełnić rolę małej galerii sztuki, a także lazurowym sztucznym jeziorem w mini-atrium, oszałamia i jak powiadają studenci - "daje po oczach". Manrique wykreował też w podobnym stylu, tyle że z większym rozmachem - ot przestrzeń była większa, powulkaniczną jaskinię z jeziorem - Jameos del Agua. Wytwór natury został "zmodyfikowany" przez dzieło rąk ludzkich, bez nadmiernej ingerencji. Powstał tam kompleks złożony z kilku kawiarni, sali koncertowej i muzeum wulkanów. W rozpadlinie krateru Manrique zlokalizował podobne jak w swej willi jezioro, ale teraz większe, nad którym pochylają się palmy. Mamy wrażenie, jak byśmy znaleźli się na wyspach południowego Pacyfiku lub Karaibach. Warto odwiedzić nawet toalety - ich design zbliżony do art deco czy secesji, jest niebanalny.
Artysta - inżynier zaprojektował również dwa punkty i tarasy widokowe. Jeden w parku Timanfaya, wraz ze wspomnianym wulkanicznym grillem oraz drugi - Mirador del Rio, z panoramą wysepkę Graciosa. On też wymyślił i wykonał symbol, ikonę parku Timanfaya - diabła z szelmowskim uśmiechem z zygzakowatym ogonem. Owocem zainteresowania metaloplastyką, stały się inne dzieła Manrique, w postaci osobliwych rzeźb podczas silnego wiatru wydających dziwne dźwięki.
Do pewnego stopnia jego kreacją, stał się kaktusowy ogród botaniczny w miasteczku Guatiza - Jardín de Cactus. Na prośbę Cesara, jego znajomi i przyjaciele przywozili z całego globu te osobliwe, odporne na brak wody rośliny, będące tym samym najbardziej znanymi sukulentami. Te akurat w klimacie wysp, a zwłaszcza suchej Lanzarote, chowają się zdrowo.
Interesującym przykładem krajobrazu kulturowego są Salinas de Janubio, gdzie od wielu pokoleń w odpowiednio wykreowanych basenach przypominających kratkę czy plaster miodu, sól wytrąca się z wód Atlantyku.
Miłośnicy klasycznego "3 x S", też znajdą coś dla siebie. Piaszczyste plaże są w Playa Blanca (zwane Papagayo) oraz Puerto del Carmen, gdzie jak już wiemy docierają promy z Fuertaventury. Na północnym wybrzeżu wyspy znajduje się Tunnel de la Atlantida, najdłuższa (ok. 1500 m) podwodna jaskinia lawowa na świecie, powstała około 20 000 lat temu podczas wybuchu wulkanu Monte Corona. W pełni docenić jej krasę mogą płetwonurkowie. I kto by pomyślał, że na tej niewielkiej przestrzeni, jaką jest Lanzarote, można tak wiele zobaczyć, a i tak nie wszystko chyba tutaj opisałem.

Gran Canaria
Jest to druga co do populacji wyspa archipelagu, ponad 800 tysięcy - Teneryfa, zaś ok. miliona, choć pod względem powierzchni, wbrew nazwie, trzecia, posiadając prawie 1600 km². Posiada, podobnie jak Gomera kształt zbliżony do okręgu. Centralną jej część zajmuje typowy dla całego zespołu kanaryjskiego, masyw wulkaniczny. Najwyższy punkt wyspy to Pico de Las Nieves (1949 m n.p.m.). Charakterystyczną, z daleka widoczną kulminacją przypominającą palec jest skała Roque Nublo (1813 m n.p.m.). Z bliska widać też podobieństwo do jednego z ostańców amerykańskiego Monument Valley. Istnieją kontrowersje co do nazwy i jej pochodzenia. Większość badaczy uważa, że pierwotna nazwa wyspy w języku Guanczów brzmiała "Tamarán" lub "Tamarant". Współczesna z kolei nazwa pochodziła, jak mniemano, od nazwy psa kanaryjskiego "can", jednakże według najnowszych badań lingwistycznych i historycznych uważa się, że wywodzi się ona z antroponimu Canarii, jednego z plemion północnoafrykańskich.

Maspalomas rozsławiają rozległe wydmy, stanowiące rezerwat (Dunas de Maspalomas), otoczony, jeśli nie oblężony hotelami różnej skali oraz ilości gwiazdek. Po wydmach można spacerować. Istnieje nawet wytoczony szlak, ale i tak ludzie chodzą jak chcą. W północnej i środkowej części Maspalomas, rosną rozmaite krzewy i palmy, co przypomina nieco oazę na tej małej saharyjskiej Saharze. Miejsce jest niezwykle popularne wśród zarówno nudystów, jak i amatorów szybkiego sexu, najróżniejszych orientacji. Przetrwanie systemu wydm jest niestety zagrożone poprzez rozwój urbanistyczny przeszkadzający odtwarzaniu się wydm. Najwspanialszy widok, szczególnie przed zachodem słońca, rozpościera się z tyłu hotelu Rio.

Gran Canaria plażami stoi, że tak można powiedzieć, skupiając miłośników tradycyjnego wypoczynku. Turystyka też stanowi główną pozycję w budżecie wyspy, stając się niemal monokulturą, dostarczając ¾ przychodów. W pobliżu stolicy wyspy i jednej z dwóch prowincji archipelagu, Las Palmas de Gran Canaria, w najbardziej wysuniętym na północny wschód miejscu wyspy znajduje się mały półwysep zwany La Isleta. Posiada połączenie z lądem, przesmykiem Guanarteme, z plażami Las Canteras i Las Alcaravaneras usytuowanymi na jego brzegach. Pagórkowata La Isleta (wzniesienia do 250 m) faktycznie stanowi część Las Palmas, do którego jeszcze wrócimy. Obok stolicy, głównym centrum turystycznym wyspy są trzy połączone miejscowości - Maspalomas (z przyległym Meloneras), Playa del Inglés i San Agustin, rozłożone ok 50-60 km na południe. Zabudowa, powiedzmy sobie, niekoniecznie piękna, czasem koszmarna z punktu widzenia estetyki. Składa się głównie z hoteli, a ilość turystów znacznie przewyższa ilość mieszkańców. Playa de Ingles posiada niezwykle bogatą ofertę życia nocnego i nie należy do cichych i spokojnych miejsc. Jest niezwykle popularna w środowisku gejowskim i szerzej rozumianym LGBT, co też da się zauważyć. Lepiej niech amatorscy polityczni specjaliści od "genderyzmu", o intelektualnej mizerii, to miejsce omijają.
Kolejna strefa turystyczna leży na zachód od Maspalomas i obejmuje miejscowości Arguineguin, Puerto Rico i Puerto de Mogan oraz znajdujące się między nimi betonowe, przyczepione do urwisk skalnych, osiedla hotelowe Patalavaca, La Verga, Amadores i Taurito. W Amadores i Puerto de Mogan są sztuczne plaże usypane z piasku saharyjskiego, a w Patalavaca - ze sprowadzonego z Bahamów. Sam Puerto Mogan jest niezwykle malowniczy. Zabudowa centrum w stylu art deco, poprzez przecinające miasteczko kanaliki, wydawać się może miniaturą Wenecji. Dodatkowym elementem malowniczości Mogan są pnące się po ścianach i nad naszymi głowami kolorowe kwiaty.
Wnętrze pokrywają zaostrzone szczyty gór pochodzenia wulkanicznego, wąwozy, kratery, czasem będące calderami. Warto tam się wybrać. Jeśli nie będzie mgły mamy zapewnione kapitalne widoki. Najbardziej malowniczą kulminację stanowi wspomniany niżej Roque Nublo, 60-metrowy ostaniec. Na wyspie są też osiedla jaskiniowe, jak Artenara i Guayadeque, w których do dziś mieszkają ludzie - współcześni tryglodoci, zajmując jaskinie przerobione na mieszkania. Znanym miejscem kultu maryjnego w centrum wyspy jest miasteczko Teror. Niezależnie od pięknego kościoła z pokrytą srebrem figurą Najświętszej Panienki - tzw. Matki Boskiej Piniowej, warto pochodzić po wąskich barokowych uliczkach. Stąd pochodzi doskonała woda mineralna. Z Teror wywodziła się rodzina od strony matki, największego Libertadora (Wyzwoliciela) Ameryki Łacińskiej, Simona Bolivara, szczególnie czczonego w Wenezueli. W muzeum przy sanktuarium uwagę zwracają liczne wota. Swój kask oddał np. sławny kierowca Formuły 1, Alonso. Po Guanczach została efektowna malowana jaskinia - Cueva de Gáldar. Niezależnie od innych pomniejszych zabytkowych osiedli czy miast (Valleron w górzystym centrum), czy Agaete na północnozachodnim wybrzeżu), należy odwiedzić też stolicę - Las Palmas de Gran Canaria. Starówka jest piękna, najczęściej zadbana. Włóczęga po niej nie męczy, ponieważ nie zajmuje jakiejś gigantycznej przestrzeni, a liczne skwerki z ławeczkami i kafejki pozwalają odetchnąć. Wśród muzeów wyróżnia się domniemany dom Kolumba. Czasowo się zgadza, ale czy wielki podróżnik rzeczywiście tutaj się zatrzymał, nie ma pewności. Ekspozycja przybliża fenomen wielkich wypraw, osobę odkrywcy, także historię wyspy, a w patio atrakcją są dwie kolorowe wielkie papugi, z którymi można zrobić sobie selfy czy sweetphoto.
Jak widać, nie jesteśmy więc, na Grand Canarii skazani tylko wylegiwanie się na plaży!

La Gomera
Niewielka, przedostatnia pod względem powierzchni (378 km²) wyspa kanaryjskiego archipelagu, zamieszkiwana jest przez ok. 20 tys. mieszkańców. Siedzibę władz wyspy stanowi San Sebastián de La Gomera. Podobnie, jak na innych wyspach, zamieszkiwali ją Guancze, podbici przez Hiszpanów w końcu XV stulecia. Lokalną specyfiką jest wywodzący się od Guanczów język gwizdów el silbo. Pojawił się na niej i sam Krzysztof Kolumb podczas swojej pierwszej wyprawy w 1492 roku. W San Sebastian można obejrzeć domniemany dom odkrywcy i wielkiego żeglarza, goszczący muzeum. Budynek jednak wielokrotnie ulegał zmianom i obecny pochodzi z XVII wieku. Podstawowym źródłem dochodu jest tutaj turystyka.
Jak i pozostałe wyspy regionu ma wulkaniczne korzenie i posiada niemal okrągły kształt. Większość wybrzeży jest urwista, a niektóre z klifów intrygują dramatyzmem i urodą, jak np. Los Organos, blisko San Sebastian. Najwyższym szczytem górskim jest Garajonay z 1487 m wysokości. Fascynuje skaliste wnętrze wyspy. Przecinają ją głębokie wąwozy, co nie ułatwia komunikacji. Prawdopodobnie to właśnie stało się powodem narodzin gwizdanego języka, wspomnianego el silbo. Przed wiekami wyspę pokrywały niemal całkowicie lasy laurowe. Właśnie Gomera doczekała się, jak na razie wpisania jedynego obiektu na listę światowego dziedzictwa UNESCO - parku narodowego Garajonay. Zajmuje on najwyżej położone partie masywu górskiego z lasem laurowym. Panuje tam spora wilgotność, stąd częste mgły. Miejsce bywa magiczne i na pewno nadaje się na dłuższe spacery czy wręcz wędrówki. Na jednym ze szczytów, na terenie obecnego parku, Guancze wznieśli sanktuarium w charakterze kamiennego kregu. Stonehenge to może nie jest, ale punkt niewątpliwie wart zobaczenia.

El Hierro
Wyspa jest najmniejszą z całego archipelagu i liczy sobie 278 km² powierzchni. Zachodni cypel El Hierro był przez stulecia - do czasu wielkich wypraw geograficznych, najbardziej na zachód wysuniętym skrawkiem lądu znanym Europejczykom. Stanowi też najbardziej na południe wysuniętą część Islas de Canarias. Większość obszaru pokrywają skały i góry. Jej populacja liczy sobie około 10 tys. Podbił ją Hiszpan, znany już nam z Fueraventury, Jean de Béthencourt. Kilkanaście lat temu wciągnięta przez UNESCO do grupy rezerwatów biosfery. Nazwa wywodzi się z narzecza Guanczów, zwanych też tutaj Bimbaczami, od słowa hero ("mleko"), co wiązało się zapewne z faktem, iż zajmowali się hodowlą. Hiszpańscy konkwistadorzy przekształcili ją na El Hierro, oznaczające żelazo. Do 1884 roku położenie wyspy uznawano za punkt odniesienia do wykreślania map i dokonywania obliczeń geograficznych, szczególnie dla nie-brytyjskich żeglarzy i geografów. W tymże roku definitywnie rozstrzygnięcie padło na londyńskie Greenwich. Już w II wieku naszej ery Ptolemeusz wykorzystał najbardziej na zachód wysunięty znany sobie ląd jako południk odniesienia, dzięki czemu współrzędne geograficzne wszystkich punktów na znanym świecie były wschodnie i według przyjętej konwencji - "dodatnie".

Inny punkt widzenia. W 1634 roku Ludwik XIII i kardynał - minister Armand Richelieu ustalili, że południk Hierro/Ferro powinien być używany na mapach jako południk odniesienia, jako przebiegający przez najdalej na zachód wysunięty ląd "Starego Świata" i dokładnie 20 stopni na zachód od Paryża, jak wówczas przyjmowano. Przy dokładniejszych późniejszych pomiarach okazało się, że El Hierro leży jednak o 20°23′9" na zachód od Paryża, to jednak kanon, że Paryż leży dokładnie na 20°0′0" od południka Ferro został podtrzymany. Faktycznie więc położenie południka odniesienia ("zerowego") zdefiniowano na podstawie położenia Paryża. Natomiast dzisiaj, według powszechnie stosowanego obecnie systemu współrzędnych geograficznych, przyjmujących Greenwich jako południk zerowy, południk Ferro ma położenie 17°39′46"W, natomiast szerokość geograficzna wyspy wynosi 27°45′N.

Ten niewielki fragment "Kanarów" wyróżnia wdrażany obecnie przez władze projekt Gorona del Viento, czyli plan przekształcenia El Hierro w pierwszą na świecie wyspę w całości wykorzystującą odnawialne źródła energii. W tym celu wybudowano potężną elektrownię wodno-wiatrową. Ekolodzy stawiają El Hierro za wzór godny naśladowania. W 2014 roku stała się samowystarczalna pod względem energetycznym, ze względu na zastosowanie na tym obszarze źródeł energii odnawialnej, głównie wiatrowej. Niewielkie rozmiary wyspy i samej populacji, jak też sprzyjający klimat urealniły przedsięwzięcie.
Od kilku lat następuje wzmożona aktywność sejsmiczna na wyspie i wodach ją okalających od południowej strony. Pod dnem morza, co wykazały badania i obserwacje specjalistycznego sprzętu (można zobaczyć filmy na Youtube), trwa erupcja, której dowodami są wzrost temperatury wody, wiry, wydobywający się gaz i wypływające kawałki materiału piroklastycznego. Specjaliści uważają, iż te zjawiska są przesłanką tworzenia się w tym miejscu nowej wyspy, która - co niewykluczone, w przyszłości połączyć się może z El Hierro.
Do każdego punktu widokowego, zatoki czy plaży prowadzą drogowskazy. Wyspa jest świetnie przygotowana na przyjęcie zmotoryzowanych turystów oraz miłośników pieszych wycieczek. Jest wiele dobrze oznakowanych szlaków. Jedną z najpopularniejszych i najstarszych tras pieszych jest Camino de Jinama. Najlepiej szlak rozpocząć od góry, od Mirador (punkt widokowy) de Jinama i schodzić do wybrzeża. W jego bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się mała kapliczka - Ermita Virgen de la Caridad. Z tego miejsca rozpoczyna się właściwy szlak Camino de Jinama, prowadzący do miejscowości La Frontera. Jest to jedna z najstarszych dróg na El Hierro, dawniej wykorzystywana przez lokalnych Herreños do sezonowych przeprowadzek w głąb doliny: najczęściej z okolic Isora i San Andrés do Belgara i Los LLanillos, jak również do transportu niezbędnych produktów pomiędzy tymi wioskami.
Małą stolicą, równie małej wyspy, jest Valverde. To jedyna kanaryjska stolica, która nie leży nad oceanem. Liczy sobie wraz z gminą ok. 5000 mieszkańców, czyli jak niektóre nasze duże wsie. Dziś życie miasteczka skupia się na kilku ulicach w pobliżu głównego placu - Plaza de Quintero Núnez. Do najciekawszych obiektów miasteczka należą: świątynia Iglesia de NuestraSenora de la Concepción, budynek Ratusza (Ayuntamiento) z ciekawą fasadą i centrum etnograficzne Casa de las Quinteras. Kilka kilometrów oddziela Valverde od pobliskiego lotniska oraz portu Puerto de la Estaca, gdzie przypływają promy, głównie z Teneryfy. Z Valverde jest też blisko do licznych charcos (urokliwych zatoczek w zagłębieniach skał) oraz miasteczka Tamaduste, położonego nad malowniczą zatoczką.
Na północ od Valverde jedna z dróg prowadzi do uroczej nadmorskiej wioski Pozo de las Calcosas. Wznosi się nad nią potężny, stromy klif. Na jego szczycie stoi mała kapliczka, skąd stromy szlak pieszy (ok. 10 min) prowadzi w dół do wioski i naturalnych basenów w skałach. Baseny posiadają urokliwą scenerię, sąsiadując z kamiennymi domkami pokrytymi pszeniczno-żytnią słomą. Na południowy zachód od Pozo de las Calcosas znajduje się Mirador de la Pena - słynny punkt widokowy z restauracją. Widok na bezkres oceanu i amfiteatr zatoki - El Golfo jest imponujący. Doskonale widać stąd urozmaiconą linię brzegową zatoki, a także skały Roques de Salmor. Niedaleko leży Las Puntas, wioska, w której warto zobaczyć kamienny budynek uważany za najmniejszy hotel świata (wpisany do księgi rekordów Guinnessa) - Hotel Punta Grande. Obecnie jednak pełni on rolę muzeum i kafejki. Jego funkcje przejęły sąsiednie bungalowy. Na południe od Valverde znajduje się najważniejszy zabytek przyrody na El Hierro - Święte Drzewo Garoé czczone przez Guanczów. Obecnie to raczej jego zdecydowanie młodsza replika, zasadzona w 1949 roku. Pierwsze padło podczas wielkiego huraganu na początku XVII wieku. Oryginalny egzemplarz Garoé był jedynym na wyspie drzewem laurowym zwanym tilem. Jego następca również - sadzonka "importowana" została z La Gomery. Wyjątkowość drzewa polegała na gromadzeniu na liściach wilgoci z chmur powstających w wyniku cyrkulacji wiatrów pasatowych. Krople spadające z liści były zbierane jako woda pitna przez Guanczów.
Na południe od Valverde, koło El Pinar znajduje się obfotografowana Roque de Bonanza, imponująca skała o charakterystycznym kształcie połączonych dwóch elementów z wielkim otworem - wrotami w środku i prawie 200 m wysokości. W pobliżu znajduje się parador nacional, jeden z najpiękniej położonych hoteli na wyspie. Z kolei w pobliżu Tigday, potocznie zwanym Frontera, gdzie ulokowana została największa baza noclegowa wyspy, znajduje się Ecomuseo El Poblado de Guinea, w którym zrekonstruowano osadę Guanczów-Bimbaczów. Dzięki temu można zobaczyć, jak żyli dawni mieszkańcy El Hierro. Znajduje się tutaj także Centrum Odnowy Gatunku Jaszczurki Olbrzymiej, lokalnego endemitu.
Osobliwą i niesamowitą atrakcją jest las El Sabinar pełen jałowców (sabinas) o przedziwnych kształtach. Na skutek nieustannie wiejących silnych wiatrów pnie drzew powyginały się tworząc fantazyjne kształty. Wiatr uniemożliwia ich pionowy wzrost, zmuszając korony jałowców do pochylania się ku ziemi, jakby pod jakimś ciężarem. Z plaż na szczególną uwagę zasługują: Arenas Blancas - pokryta, jak wskazuje nazwa, białym piaskiem oraz Playa del Verodal z czarnym, wulkanicznym piaskiem i krystalicznie czystą wodą. Ze względu na groźbę osuwisk może bywać czasowo niedostępna.
Na południowym krańcu umiejscowiło się miasteczko La Restinga - mekka płetwonurków, którzy zjawiają się na El Hierro w celu podziwiania podwodnego świata tzw. Spokojnego Morza (Mar de las Calmas), uznawanego za najbardziej różnorodny i najczystszy na Wyspach Kanaryjskich i jeden z piękniejszych na globie. W 1996 roku utworzono tutaj rezerwat morski (Reserva Marina). Co roku w La Restindze odbywa się Open Foto Sub - światowej sławy festiwal podwodnej fotografii.
Los herrenos, czyli mieszkańcy El Hierro, są dumni ze swojej wyspy i jej skarbów naturalnych. Już w latach 80. XX w., gdy na największych wyspach archipelagu miał miejsce boom turystyczny, samorząd czyli Cabildo El Hierro wybrał odmienną drogę rozwoju. Postawiono na ekologię oraz zrównoważony rozwój i tą drogą wyspa nadal podąża. W pewnym sensie, w konsekwencji utrzymania swej specyfiki, El Hierro nieco przypomina Lanzarote, choć oczywiście jest inna, a może lepiej - piękna na inny sposób.


1 Bliżej o sprawie w: Gustaw Winter http://www.jacekantonik.pl/tajemnicza-villa-wintera-fuerteventura-2012

 

Nasi Partnerzy

 

Copyright ©  Turystyka Kulturowa 2008-2024


Ta strona internetowa używa pliki cookies w celu dostosowania serwisu do potrzeb użytkowników i w celach statystycznych. W przeglądarce internetowej można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Brak zmiany tych ustawień oznacza akceptację dla cookies stosowanych przez nasz serwis.
Zamknij