czerwiec, 2021

Rozmowa z Janiną Nosek, inicjatorką utworzenia i opiekunką wystawy „Skarby Łysej Góry”, byłą Prezes, a obecnie aktywnym członkiem Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Łysogórskiej „Krakus”

Autor: Agnieszka Kowalik

Spółdzielnia Pracy Rękodzieła Ludowego i Artystycznego „Kamionka” w Łysej Górze (gm. Dębno) powstała w 1947 roku z inicjatywy posła na sejm Franciszka Mleczki, który w 1951 roku powierzył kierowanie spółdzielnią Bolesławowi Książkowi – wybitnemu artyście ceramikowi. Przedsięwzięcie zostało nazwane „eksperymentem łysogórskim” – z czasem do tej niewielkiej wsi zaczęli przybywać artyści z całego kraju, aby realizować swoje projekty. Wyroby z Łysej Góry znane są nie tylko w Polsce, ale też w wielu innych krajach, do których eksportowano je w latach świetności zakładu. Były to duże dekoracje architektoniczne oraz mozaiki, naczynia, zastawy stołowe, figurki etc. Spółdzielnia „Kamionka” działała do 1992 roku, próby jej reaktywacji nie przyniosły efektu. W 2016 roku, dzięki staraniom ówczesnej Prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Łysogórskiej „Krakus” Janiny Nosek, Zarządu Stowarzyszenia i społeczności łysogórskiej, przy wsparciu Urzędu Gminy w Dębnie powstała wystawa „Skarby Łysej Góry”.

Turystyka Kulturowa: Zacznijmy od tego, jak miejscowa społeczność przyjęła pomysł Franciszka Mleczki, aby utworzyć w Łysej Górze fabrykę ceramiki? Był to czas po wojnie, kraj zaczynał się odbudowywać… Czy taka idea spotkała się z entuzjazmem, czy raczej mieszkańcy Łysej Góry podeszli do niej z rezerwą?

Janina Nosek: Do Łysej Góry przyjechałam do pracy w 1968 roku. „Kamionka” powstała o wiele wcześniej, w latach 40., i w tym czasie był to już bardzo rozwinięty zakład. Lata świetności Łysej Góry należy zawdzięczać doktorowi Franciszkowi Mleczko, byłemu posłowi. Miał on wielką charyzmę, umiał przekonać ludzi do działalności społecznej. To, czy inicjatywa będzie przyjęta, zależy od osoby. Z opowieści i z informacji zawartych w książce Franciszka Mleczko Wieś rodzinna wzywa wiem, że były różne sytuacje. Niemniej jednak, miał ogromną siłę w sobie i ludzie, których angażował, byli całym sercem oddani temu, żeby zdziałać coś dla dobra wspólnego. Z drugiej strony, uczucia były mieszane, ponieważ nie było wiadomo, czy taki pomysł przyjmie się w tej miejscowości. Na początku w fabryce produkowano cegły, a nawet buty. Kiedy mieszkańcy zauważyli płynącą z tego korzyść, zaczęli się jeszcze bardziej i liczniej angażować. Wkrótce zaczęto rozbudowywać zakład i przyjmować ludzi do pracy. Wiadomo, że były to ciężkie czasy i zakład był takim błogosławieństwem dla wielu rodzin, ponieważ w większości ludzie utrzymywali się z rolnictwa, mieli małe gospodarstwa, a w „Kamionce” sobie dorabiali.

Ponieważ mieszkam do dnia dzisiejszego naprzeciw zakładu, pamiętam, jak cała masa ludzi, nie tylko z Łysej Góry, przychodziła do pracy. Kiedy przyszłam tutaj z byłego województwa rzeszowskiego, wydawało mi się, że trafiłam do nietypowej miejscowości – wioski, która była jedyną i wyjątkową w Polsce. Zobaczyłam zakład pracy zatrudniający masę ludzi i wieś, w której tętni życie. To się czuło, mieszkając obok „Kamionki” i mając do czynienia ze społecznością łysogórską  (bo pracowałam w szkole) – to się odczuwało na każdym kroku. We wsi działała szkoła podstawowa – tzw. „tysiąclatka”, z piękną salą gimnastyczną, szkoła zawodowa, technikum, zespół szkół, więc szkolono ludzi w kierunkach artystycznych – nie tylko związanych z ceramiką, ale też kowalstwem artystycznym i tkactwem. W spółdzielni pracowali artyści, tacy jak Bolesław Książek, Jerzy Sacha, Nadzieja Kowalow. Wyroby „Kamionki” były bardzo cenione i znane, nie tylko w kraju, ale i za granicą. Wśród nich były dekoracje architektoniczne, które można zobaczyć w budynkach prywatnych, instytucjach i kościołach w wielu miejscowościach, oczywiście również w Łysej Górze. Także w Porąbce Uszewskiej jest piękna grota i wokół niej stacje drogi krzyżowej autorstwa Pana Jerzego Sachy. Łysa Góra jest znana niemal na każdym kontynencie, a kiedy powstawała „Kamionka”, był aplauz i to zaprocentowało w kolejnych latach dla całej społeczności.

TK: W 1992 roku Spółdzielnia zakończyła działalność – dlaczego do tego doszło, skoro był to tak prężnie działający zakład?

JN: W moim odczuciu wynikło to z sytuacji gospodarczej w kraju, upadało wtedy wiele znaczących instytucji – fabryk i zakładów. I dosięgło to także i „Kamionki”. Swego czasu miałam okazję być we Francji i tam też promowałam łysogórską ceramikę. Wówczas, to były lata osiemdziesiąte, powiedziano, że jeżeli „Kamionka” nie przejdzie na ceramikę bardziej użytkową (bo w większości była dekoracyjną), to się nie utrzyma i upadnie. I tak też się stało. Chociaż był Francuz, który podejmował tutaj działalność. Wydawało się, że uda się uratować „Kamionkę”, ale w tym czasie zaczęły się pojawiać wyroby podobne do ceramicznych – z Chin i innych krajów, o wiele tańsze. Koszty produkcji tej ceramiki (użytkowej, architektonicznej, płyt) były duże. Tak więc sytuacja gospodarcza w kraju spowodowała to, że niestety „Kamionka” nie dała rady się utrzymać. Chociaż wiem, że społeczność (przede wszystkim pracownicy) robiła wszystko, aby ją ratować. Ale niestety nie udało się to.

TK: W ostatnim czasie następuje powrót do tradycji, do rękodzieła, zachwyt „chińszczyzną” już minął. W Internecie, na przykład na Facebooku są grupy, w których bardzo wiele osób pokazuje swoje prace. Czy w Łysej Górze nie ma myśli, aby przywrócić działalność „Kamionki”?

JN: Pomysł na pewno jest w głowie niejednej osoby, chociażby i w mojej. Mieszkając naprzeciw zakładu widzę, jak to wszystko się marnuje. Jeżeli budynek nie jest użytkowany, to wiadomo, co za jakiś czas się z nim stanie. Na pewno w niejednej głowie rodzi się myśl, co zrobić, jak wskrzesić „Kamionkę”. Ale myślę, że w tej chwili jest to chyba mało realne. Na pewno wiąże się to z ogromnymi kosztami, a ponadto potrzeba do tego ludzi. W tej chwili w Łysej Górze jest niewiele osób młodych, bardzo dużo wyjeżdża, dodatkowo pandemia koronawirusa spowodowała zastój w wielu dziedzinach. Być może gdyby się zjawił ktoś z zewnątrz…

Do Łysej Góry przyjeżdża wiele osób (też dzięki naszej wystawie) i sugerują, żeby to hasło, które towarzyszyło nam jako Stowarzyszeniu – „Ocalić od zapomnienia”, kontynuować. Natomiast powiem szczerze, że większość osób działających w Stowarzyszeniu to raczej osoby starsze. Poczynić trzeba kroki, aby pozyskać nowych, młodych członków z pomysłem i zapałem do pracy.

TK: Jacy turyści odwiedzają Łysą Górę? Są to raczej turyści indywidualni czy grupy?

JN: Na początku, po otwarciu wystawy, było kilka grup zorganizowanych, ale przewaga to turyści indywidualni – to są pasjonaci i kolekcjonerzy ceramiki, którzy nierzadko w domach mają zbiory. Twierdzą, że przyjeżdżają tutaj po to, aby nacieszyć oko i zobaczyć, czego jeszcze nie mają. Nawet miałam sugestię jednego Pana, który chciał w naszym budynku zorganizować wystawę ceramicznego szkła Łysej Góry. Czyli są pasjonaci, którzy mówią, że mają mało miejsca na kolekcje, do których w tej chwili kupują eksponaty za ciężkie pieniądze. Na przykład prace Bolesława Książka są bardzo w cenie i są bardzo poszukiwane.

Świadectwem tego, jacy goście nas odwiedzają, jest księga pamiątkowa zawierająca bardzo dużo pochlebnych wpisów. Odwiedzający chwalą Stowarzyszenie za to, że w ogóle ta izba powstała. Wiele osób pyta mnie, skąd taki pomysł. Zrodził się on w czasie, kiedy „Kamionka” już upadła. Pomyślałam wtedy, że trzeba ocalić od zapomnienia nie tylko samą „Kamionkę”, również inne rzeczy i wydarzenia, które miały miejsce w Łysej Górze, ale nade wszystko ludzi, bo tak naprawdę to dzięki nim było w Łysej Górze to, co było i pozostało to, co jest – to zasługa tych ludzi.

Co ważne, nasza stała wystawa powstała też dzięki społeczności łysogórskiej, która odpowiedziała na apel Stowarzyszenia. Wiele osób przekazało nam na własność przedmioty, które mieli w domach, niektórzy wypożyczyli. I dzięki temu wystawa jest, a ja z przyjemnością zawsze ją otwieram, bo są chętni, aby ją zwiedzać. Kuratorami wystawy są pani dr Natalia Kopytko (pochodząca z Łysej Góry) i pan Marcin Sipiora, profesjonaliści, absolwenci Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.

TK: Wystawa nie ma stałych godzin otwarcia, ale można zadzwonić pod podane numery i poprosić o otwarcie, aby ją obejrzeć?

JN: Tak. Najlepiej jest się umówić przynajmniej dzień wcześniej. Oprócz mnie są inne osoby w Stowarzyszeniu, które również mogą otworzyć i umożliwić zwiedzenie tej wystawy.

TK: Czy rozważali Państwo udział wystawy „Skarby Łysej Góry” w Nocy Muzeów? Biorąc pod uwagę fakt, że w powiecie brzeskim tylko jedna placówka uczestniczy w tej akcji (Zamek w Dębnie), mogłaby to być ciekawa propozycja dla mieszkańców regionu i turystów z zewnątrz oraz forma promocji regionu.

JN: Przyznam szczerze, że do tej pory takiej myśli nie było, ale przedstawię ten pomysł na zebraniu Stowarzyszenia. Jednak do każdej działalności oprócz pomysłu trzeba jeszcze ludzi, zwłaszcza że na terenie gminy Dębno jest wiele miejsc wartych poznania (na przykład Porąbka Uszewska, Łoniowa – tam też jest izba pamięci). Jak wspomniałam, staramy się pozyskiwać nowych członków Stowarzyszenia, którzy zaangażują się w promocję swojej małej ojczyzny. Kiedyś turyści poprosili, abym im pokazała dom Bolesława Książka. Niestety, jest on niedostępny, a według mnie powinno się w nim znajdować muzeum ceramiki małopolskiej – byłoby to idealne miejsce z uwagi na osobę, która rozsławiła Łysą Górę poza granicami kraju.

Ja się bardzo cieszę, że Stowarzyszenie podjęło mój pomysł i udało się stworzyć tę izbę pamięci. Jeżeli pozwolą środki i będą ludzie, chciałabym to przedsięwzięcie kontynuować i rozwijać. Cieszy mnie, że pojawiają się bardzo młodzi ludzie zwiedzający naszą wystawę i są zainteresowani sztuką ceramiczną, widzą w tym artyzm. Zachęcamy również dzieci do zapoznania się z dziedzictwem kulturowym Łysej Góry – niedawno została otwarta Ceramiczna Ścieżka Historyczna, na której można obejrzeć z bliska miniatury zabytków gminy Dębno. Stowarzyszenie jest otwarte na nowe pomysły, które w miarę możliwości będą realizowane.

TK: Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała: Agnieszka Kowalik

Tagi: ,