|
Anna Sota
Finlandia - z wizytą u Św. Mikołaja
Dziś, kiedy mam już za sobą podróż do Finlandii, kiedy ktoś mnie pyta, z czym mi się kojarzy ten kraj,
to odpowiadam, że z przepiękną, nieskażoną cywilizacją - przyrodą i Finami - ludźmi na zewnątrz małomównymi
i podchodzącymi do innych z rezerwą, a w środku niezwykle sympatycznymi i wesołymi. Między innymi właśnie
te czynniki zadecydowały o tym, że moje bliższe poznawanie Finlandii było tak fascynujące. Moją podróż
rozpoczęłam w Savonlinnie - poprzecinanej jeziorami letniej stolicy Finlandii.
Savonlinna
Gdy myślę o Savonlinnie, mam przed oczami mosty - spajające miasto w jedną całość - otoczone dookoła
wszechobecnymi lasami, krystalicznie czystą wodą oraz świeżym, zdrowym powietrzem. Przed oczami mam również
śnieg w ogromnych ilościach. Planując podróż do Finlandii (zwłaszcza zimą) bezwzględnie należy zaopatrzyć
się w ciepły ubiór - (polary, porządną kurtkę), plecak oraz dobry przewodnik - który paradoksalnie może
okazać się najtrudniejszym do zdobycia. Trzeba się również psychicznie przygotować na silne mrozy
(mój nos nieraz zamieniał się w sopel lodu, a zgrzytające z zimna zęby wystukiwały alfabet
Morse'a).
Do Finlandii z Polski można się dostać na kilka sposobów. Najszybszy i najdroższy to bezpośredni lot
samolotem m.in. do Helsinek. Ja zdecydowałam się na tańszą opcję, dłuższą, ale za to zdecydowanie ciekawszą.
Wyruszyłam autobusem z Warszawy do Tallina, z przerwą na nocleg, by rankiem wsiąść na prom do Helsinek,
z którego do Savonlinny dojechałam już pociągiem, późną nocą. Cała podróż przebiegała sprawnie, również
w samym mieście komunikacja publiczna działa bez zarzutu.
Korzystając z komunikacji publicznej w Finlandii, trzeba pamiętać o zachowaniu ciszy. Finowie bardzo
ją sobie cenią. Telefony powinny być wyciszone, a rozmowy (jeśli już muszą mieć miejsce) powinny być
prowadzone niezwykle cicho, tak by nie przeszkadzać innym. W przypadku, gdy musimy odebrać telefon, w
każdym wagonie w pociągu przygotowane są do tego dźwiękoszczelne pomieszczenia, do złudzenia przypominające
kabiny prysznicowe, w których można do woli rozmawiać. |
Moją podróż rozpoczęłam w porze zimowej. Typowym dla tej pory roku jest krótki dzień i brak słońca. Jasno
zaczyna się robić dopiero ok. 9.30, a po 15.30 jest już praktycznie zupełnie ciemno. Czasem słońca nie
widać nawet przez kilkanaście dni z rzędu - niektórzy znoszą to ciężko (nie bez powodu statystyki pokazują,
że w Skandynawii jest najwyższy wskaźnik samobójstw, a przecież są to kraje dobrobytu). Nie można zatem
marnować czasu, aby jeszcze za dnia zdążyć odwiedzić wszystkie interesujące nas miejsca.
Savonlinna - ze szwedzkiego Nyslott - "nowy zamek", z fińskiego zamek Savonia jest miastem leżącym w
południowo-wschodniej Finlandii, w sercu Pojezierza Saima. Liczy ok. 30 000 mieszkańców i jest jednym
z większych miast w Finlandii. Miasto założone zostało w 1639 roku na bazie zamku Olavinlinna (zamku
św. Olafa), który został ufundowany przez duńskiego króla Erika Axelssona Totta już w roku 1475, w celu
ochrony miasta oraz kontroli niestabilnych granic pomiędzy Królestwem Szwecji oraz ich przeciwnikiem
Rosją. Po wielu zawieruchach wojennych, na początku XIX w. zamek oraz miasto wróciły w posiadanie Finów.
Olavinlinna jest najbardziej wysuniętym na północ średniowiecznym zamkiem zbudowanym z kamienia, jak
również najlepiej zachowanym oraz najbardziej atrakcyjnym z fińskich zamków. Poza zwiedzaniem komnat
z darmowym przewodnikiem (również w języku angielskim) warto także zwiedzić dwa małe muzea znajdujące
się na terenie twierdzy: Muzeum Zamkowe traktujące o historii zamku oraz Muzeum Ortodoksyjne zawierające
m.in. zbiory rosyjskich ikon. Aktualnie zamek Olavinlinna stanowi wizytówkę miasta i słynie z corocznych
Międzynarodowych Festiwali Operowych, które gromadzą szerokie grono publiczności z wielu krajów. W zimie
natomiast na jego terenie odbywa się Konkurs Rzeźb Lodowych. W Savonlinnie warto również odwiedzić teatr
na wyspie oraz wypić kawę w jednej z licznych artystycznych kawiarni. Dzięki intensywnemu życiu kulturalnemu
w wyżej wymienionych miejscach, Savonlinna uznawana jest przez Finów za letnią stolicę kraju.
Myślę, że wielu turystów odwiedzających Finlandię motywowanych jest także chęcią odwiedzenia Laponii,
zobaczenia zorzy polarnej oraz Św. Mikołaja. Również ja należałam do tego grona. Z punktu widzenia logistyki
podróżowanie po Laponii nie jest jednak łatwe. Korzystając z komunikacji miejskiej, jest się zmuszonym
nocować w hotelach w centrum, które są drogie, nie wspominając o biletach autobusowych, które są jeszcze
droższe, a co gorsza z niektórych miejscowości w Laponii autobusy odjeżdżają tylko co dwa dni! Dlatego
lepiej jest się wybrać do punktu Rent a Car - po Finlandii z racji dużych odległości i niewielkiego zaludnienia
(trzeba pamiętać, że Finów jest łącznie tylko około 4 milionów, czyli tylu, ilu mieszkańców ma sama Warszawa)
dużo taniej wychodzi podróżowanie wynajętym autem, które pozwala na swobodę planowania wyjazdu, skrócenie
czasu podróży, przewiezienie wielu rzeczy, a przede wszystkim na wynajęcie domków/chatek tzw. cottages
poza miastem (co bardzo obniża koszty podróży). Cottages zbudowane są prawie zawsze z drewna, więc wszechobecny
zapach lasu i żywicy jest dodatkową atrakcją, nie wspominając o saunie, która obowiązkowo jest na wyposażeniu
chatek. Laponia z fińskiego Lapli, szwedzkiego i norweskiego Lappland, jest regionem obejmującym
swoim zasięgiem Półwysep Kolski w Rosji oraz północne tereny trzech państw nordyckich: Finlandii, Szwecji
i Norwegii. Zajmuje obszar ok. 380 000 km². Rdzenną ludność kraju stanowią Lapończycy, których populację
szacuje się na około 60-90 tys. osób. Obecnie stanowią oni mniejszość wśród mieszkańców Laponii. Głównymi
ośrodkami miejskimi Laponii są: Murmańsk w Rosji, Kiruna w Szwecji, Kautokeino w Norwegii oraz Anár i
Rovaniemi w Finlandii.
Rovaniemi
Mój podbój Laponii trwał siedem dni. Pierwszym celem wyprawy było Rovaniemi, oddalone od Savonlinny ponad
10 godzin jazdy. Podróż wbrew pozorom nie jest ciężka, ponieważ drogi w Finlandii utrzymane są w bardzo
dobrym stanie nawet zimą, a każdy samochód na oponach zimowych obowiązkowo ma ponabijane coś a'la gwoździe,
które utrzymują świetną przyczepność na drodze. Za przejezdność dróg odpowiedzialne są organizacje publiczne.
Rovaniemi to miasto położone w północnej Finlandii, u ujścia rzeki Ounas do Kemi, kilka kilometrów na
południe od północnego koła podbiegunowego. Jest stolicą prowincji Laponia i jednocześnie centrum gospodarczo-handlowym
fińskiej Laponii. Posiada własny węzeł komunikacyjny, port lotniczy oraz dobrze rozwiniętą infrastrukturę
turystyczno-sportową (m.in. do uprawiania narciarstwa biegowego i łyżwiarstwa). W Rovaniemi warto odwiedzić
Arktikum Museum, które w większości jest przeszklone i kształtem przypomina palec skierowany na północ.
Trzeba przyznać, że fińskie muzea mają naprawdę wysoki standard. Są nowoczesne, kolorowe i przede wszystkim
interaktywne, co sprawia, że są niezwykle ciekawe, a Arktikum Museum należy do jednych z najlepszych
muzeów i centrów naukowych w całej Finlandii. Ekspozycje skupiają się głównie na życiu w Laponii oraz
regionie arktycznym na przestrzeni wieków. Można w nim dowiedzieć się m.in. tego, że najcieplejsza część
ciała renifera to jego ogon, oraz, że zorza polarna to według podań i legend fińskich mityczny lis wędrujący
po niebie, którego ślad kity pozostawia po sobie zorzę. Nauczymy się także, że aurora borealis
może pojawić się w określonych miejscach, tylko o określonym czasie, więc nie ma sensu wypatrywać zorzy
polarnej z okna przez całą noc.
Rovaniemi znane jest jednak przede wszystkim z położonej w okolicy słynnej na cały świat Wioski Św. Mikołaja.
Pisane przez dzieci przed każdymi świętami Bożego Narodzenia listy do św. Mikołaja, Santa Claus czy Dziadka
Mroza często trafiają właśnie do urzędu pocztowego w Rovaniemi - ściślej do urzędu w zbudowanej w 1985
roku dla turystów "Wiosce Św. Mikołaja". Wioska położona ok. 8 km od miasta, składa się z kompleksu budynków
i leży dokładnie na linii koła podbiegunowego, o czym świadczą słupy biegnące przez całą wioskę wzdłuż
tej linii. Gości na wstępie wita wielki billboard z wizerunkiem Św. Mikołaja. Cały kompleks mieści się
przy głównej trasie, ale dzięki otoczeniu drzew odnosi się wrażenie lekkiego odosobnienia i gdyby nie
liczne samochody zostawione na parkingu, można by uwierzyć, że w tej bajkowej scenerii naprawdę mieszka
Św. Mikołaj. Jeszcze bardziej bajkowo i magicznie jest w budynku, w którym przyjmuje Św. Mikołaj. W drodze
do niego wędruje się krętą ścieżką wśród dziwnych roślin i drzew o bliżej nieokreślonych kształtach,
stąpa się po delikatnie podświetlonym szkle imitującym spękany lód, a w tle słychać rytmicznie powtarzający
się dźwięk, który jak się później okazało, jest odgłosem ogromnej wielkości wahadła wprawiającego w ruch
mechanizm, dzięki któremu kręci się… Ziemia. Tarcza wahadła w kolorze miedzi była dużo większa
ode mnie, a jej tor ruchu był tak szeroki, że trzeba się było pilnować, by o niego nie zahaczyć. Ginęła
wysoko w górze w innych mechanizmach i trybikach, które naprawdę wprawiała w ruch. Ten widok zrobił na
mnie niesamowite wrażenie.
Św. Mikołaj przyjmuje 7 dni w tygodniu przez 365 dni w roku, jest więc bardzo zapracowaną osobą. W swej
dobroduszności nie bierze za to opłaty. Płaci się tylko za możliwość zrobienia sobie z nim zdjęcia lub
za DVD, które jest nagrywane bez naszej wiedzy. Stojąc w kolejce do Św. Mikołaja czas można umilić sobie
oglądaniem dużej ilości jego zdjęć ze znanymi osobami oraz robieniu sobie zdjęć w elfich czapkach (ja
w międzyczasie zdążyłam też rozpoznać na zdjęciach 4 różnych Św. Mikołajów. |
W końcu nadszedł długo wyczekiwany moment… spotkanie ze Św. Mikołajem, mimo, że było krótkie,
było bardzo miłym doświadczeniem. Mikołaj jest dokładnie taki, jaki był w moich dziecięcych wyobrażeniach
- miły, sympatyczny dziadek z długą, białą brodą. Z każdym zamienił przynajmniej kilka zdań i co było
dla mnie sporym zaskoczeniem - w wielu językach obcych potrafił powiedzieć choć kilka słów.
Kolejnym punktem programu w Wiosce Św. Mikołaja jest poczta, której klimat utrzymany jest w podobnym
tonie. Pracownicy poczty - czyli tradycyjnie ubrane w czerwone czapki i buciki elfy - segregują tu listy
do Św. Mikołaja (była ich ogromna ilość). Listy były pieczołowicie dzielone do skrzynek i półek, a na
tablicy wypisane były kraje, z których przychodziło ich najwięcej. I tu niespodzianka - Polska znajdowała
się na trzecim miejscu! Z poczty tej można też wysłać kartki do najbliższych z wyjątkową pieczątką Wioski
Św. Mikołaja. Po wysłaniu kartek i zakupieniu pamiątek, moja urocza wizyta powoli dobiegała końca. Trochę
zmęczona, ale i szczęśliwa skierowałam się do miejsca mojego noclegu - znajdującego się kilka kilometrów
od Rovaniemi wynajętego domku na skraju lasu. Jest to opcja tania i niedroga, za to przytulna. Taka opcja
ma jeszcze jeden plus - podczas gotowania zwabiony zapachem jedzenia zaciekawiony renifer może nam praktycznie
zastukać nosem w okno. Nieoczekiwany, ale jakże sympatyczny gość! Po spożytym posiłku tradycyjnie skorzystałam
z sauny i zrelaksowana udałam się na spoczynek, otoczona wszechobecnym zapachem drewna i żywicy, by rankiem
móc rozpocząć kolejny etap mojej wyprawy - podróż do Inari.
Inari
Miejscowość Inari znajduje jest ok. 320 km od Przylądka Północnego i jest popularnym celem wypraw turystycznych.
Swoją nazwę wzięła od ogromnego jeziora Inari, największego w Laponii (wymiary ok. 40 km na 80 km), nad
którym jest położona. Dodatkowo ponad 50% jego powierzchni stanowi labirynt 3300 wysp, co stanowi wdzięczny
obiekt do fotografowania. Jezioro to uważane jest za rdzennych mieszkańców Laponii - lud Saami - za święte.
Jezioro słynie z mgły, która formuje się i wędruje po tafli jeziora. O jej wyjątkowości decyduje fakt,
że jest ona niezwykle gęsta - tak bardzo, że można ją niemal kroić nożem, a jej kontury da się zobaczyć
gołym okiem. W okolicy jeziora warto zobaczyć również Skansen oraz Muzeum Lapończyków
"Siida Museum",
znanym także jako Inari Sámi Museum, poświęcone życiu i kulturze Sámi. Poza tym w muzeum znaleźć można
wiele przepięknych ekspozycji przyrodniczych miejscowej flory i fauny. Całość dopełnia przylegający do
muzeum Skansen z oryginalnymi tradycyjnymi zabudowaniami z wcześniejszych wieków oraz lodowy amfiteatr
ze świetną akustyką. W trakcie podróżowania po Laponii warto zrobić sobie przystanek, aby móc poszaleć
na nartach - ja zatrzymałam się w miejscowości Saariselka.
Saariselka
Mimo tego, że Laponia nie może się poszczycić tak wysokimi górami jak Austria czy Włochy, to warunkami
atmosferycznymi oraz infrastrukturą może z nimi śmiało konkurować. Laponia posiada krajobraz polodowcowy,
który charakteryzuje się płaskim terenem, dużą ilością jezior i co jakiś czas pagórkami, których bezwzględna
wysokość nie jest bardzo wysoka, ale względna czasami sięga do kilkuset metrów (czyli tylu, ile mają
alpejskie stoki). Tundra z kolei wzięła swoją nazwę właśnie od nazwy tych pagórków, które po fińsku brzmią
"tuntturi", co oznacza "góra bez drzew". W Laponii nie brakuje zatem stoków o różnym stopniu trudności:
od 6-kilometrowych błękitnych tras, po czarne o nachyleniu 45 stopni. Podczas gdy z radością oddawałam
się białemu szaleństwu, co noc wypatrywałam też zorzy polarnej. Jako, że moja podróż zbliżała się ku
końcowi - powoli traciłam nadzieję, że ją zobaczę. To szczęście spotkało mnie jednak ostatniego wieczoru
mojego pobytu w Laponii - nagle zrobiło się jasno jak w dzień. Zorza była ogromna i kolorowa - zielona,
niebieska, fioletowa, różowa, czerwona, żółta i pomarańczowa. Przyjmowała różne kształty: od spiral po
falującą firanę czy serpentyny. Piękna tego zjawiska i uczuć jakie mi wtedy towarzyszyły niestety nie
potrafię opisać… Myślę, że każdy kto ją zobaczył może mieć problem z uchwyceniem w słowach jej
piękna - niektórzy, którzy stali obok mnie krzyczeli z radości, innym zakręciła się w oku łza wzruszenia.
Jedno jest pewne - nawet żadne zdjęcie ani film nie oddadzą fenomenu zorzy polarnej - to trzeba po prostu
zobaczyć. Całe zjawisko trwało około kilkunastu minut i było najpiękniejszą rzeczą, jaką dane mi było
w życiu zobaczyć. Jak się później okazało, tak wielobarwna zorza to niezwykła rzadkość i ostatni raz
w tych okolicach zaobserwowano taką ponad 35 lat temu, więc byłam nie lada szczęśliwcem. Bardzo żałuję,
że nie miałam wtedy przy sobie aparatu…
Kemi
Ostatniego dnia mojej podróży postanowiłam nadłożyć trochę kilometrów i odwiedzić Kemi, które słynie
z największego na świecie lodowego zamku Lumilinna oraz mieszczącego się w nim hotelu. Faktycznie jest
on ogromny i zbudowany w całości ze śniegu i lodu przywożonego z dalekich zakątków kraju (zamek budowany
jest co roku od 1996 r.), a jego powierzchnia waha się od 13 000 do 20 000 m kwadratowych! Ma trzy poziomy,
mur długi na 1000 m, a najwyższa wieża ma ponad 20 m wysokości. Trzeba przyznać, że robi duże wrażenie.
W zamku można wypić piwo w lodowym barze, spędzić noc w lodowych komnatach, a nawet zawrzeć związek małżeński
w kaplicy, która także jest wyrzeźbiona z lodu. Warto także odwiedzić znajdującą się w mieście Galerię
Kamieni Szlachetnych, posiadającą największą w Europie kolekcję, w skład której wchodzi także korona
zaprojektowana dla króla Finlandii w 1918 roku. W Kemi ma się również rzadką okazję, aby pospacerować
po zamarzniętym Bałtyku, którego pokrywa lodowa bywa tam tak gruba, że wyznaczono na niej nawet szlaki
dla skuterów.
W Kemi kończyła się moja wyprawa po Laponii. Wszystko co dobre, kiedyś się kończy i czas było wracać.
Cały założony plan udało mi się zrealizować - odwiedziłam Wioskę Św. Mikołaja, zwiedziłam dwa świetne
muzea, zobaczyłam zorzę polarną i miałam okazję podziwiać wspaniałą przyrodę oraz oddać się białemu szaleństwu
na stoku. Mam nadzieję, że wrócę kiedyś do Finlandii i że wówczas ten kraj nadal będzie niezniszczony
przez cywilizację. Liczę na to, że również Wioska Św. Mikołaja będzie istniała jak najdłużej, bo przecież
każdy z nas chciałby czasem wierzyć w bajki… zwłaszcza w okresie Świąt Bożego Narodzenia.
|