Jadę sobie. Azja. Przewodnik dla podróżujących kobiet
Autor: Marzena Filipczak
Wydawnictwo: Poradnia K
Data wydania: 2009
ISBN: 978-83-929512-9-2
Oprawa: miękka
Liczba stron: 264
|
Daria Waszak
Jadę sobie. Azja. Przewodnik dla podróżujących kobiet
Autor: Marzena Filipczak
"-I tak sama
jedziesz? - dopytywali mnie.
- Nie, z plecakiem - odpowiadałam czasami."
Marzena Filipczak - dziennikarka i redaktorka, przez 13 lat pracownik "Gazety Wyborczej" oraz "Metra"
(również jako redaktor naczelna) postanowiła w 2008 roku wyjechać sama do Azji na pół roku. Po powrocie
nie mogła znaleźć pracy, więc postanowiła napisać książkę. I w ten oto sposób możemy oceniać efekty jej
pracy.
Książka jest podzielona na dwie części. I choć podtytuł sugeruje, że mamy do czynienia z przewodnikiem,
to w rzeczywistości tak nie jest, a przynajmniej nie jest to typowy informator, lecz bardziej opowieść
z jego elementami. Część pierwsza, jak mówi sam opis: ,,powstała na bazie
blogu, który autorka pisała
z Indii, Malezji, Tajlandii, Kambodży, Wietnamu (o ile był prąd). Natomiast: druga, bardziej praktyczna,
odpowiada na pytania związane z bezpieczeństwem samotnej kobiety (i nie tylko) w podróży."
O ile tytuł Jadę sobie jest w pewnym sensie intrygujący i zachęcający do przeczytania książki,
to według mojej oceny podtytuł Przewodnik dla podróżujących kobiet jest nie do końca trafny. Myślę,
że mimo iż książka w dużej mierze traktuje o potrzebach kobiet (np. dotyczących takich prozaicznych rzeczy
jak zakup wacików), to bez oporów mogą sięgać po nią mężczyźni. Być może ta sugestia w podtytule, związana
jest z wydawnictwem o zastanawiającej nazwie "Poradnia K". Po dotarciu na jego stronę internetową, czytamy,
że: ,,Formuła wydawnicza jest szeroka, ale w centrum uwagi wydawnictwa zawsze pozostawać będą kobiety
- jako czytelniczki i jako autorki."
Pierwsza część książki to jakby pamiętnik bohaterki. Przejrzysta mapka trasy umieszczona na początku
a także data, tytuł i wymienione miejsca, w których aktualnie się znajdowała, pozwalają łatwo zlokalizować
miejsce pobytu. Jest to niewątpliwie atutem książki. Autorka nie opisuje każdego dnia oddzielnie, dzięki
czemu nie czytamy opisów typu: ,,a dzisiaj świeci słońce, wczoraj padał deszcz, idę tam, jutro tu", lecz
dokonuje zapisu cyklicznie, w niedużych odstępach czasowych, co pozwala zebrać jej najciekawsze zdarzenia
z minionych dni i przekazać w przejrzysty sposób.
Marzena Filipczak często zestawia czytane przez siebie wcześniej opisy przewodnickie z własnych odczuciami,
czy też realiami, z którymi zetknęła się w swojej samotnej podróży. Dokonuje wartościowania
np. miejsc,
przedmiotów, ukazuje swoje wrażenia, co może być zachętą do tego, by samemu pojechać i sprawdzić, czy
tak w istocie jest. Poza tym, niektóre miejsca bohaterka opisuje w taki sposób, który pozwala nam samym
się w nie przenieść, bez ruszania się z miejsca. Sama autorka zaznacza, że nie jest to książka dla wytrawnych
podróżników, lecz ,,jest to próba pokazania czegoś tym, którzy chcieliby, ale się boją." Opisy zamieszczone
w książce są bardziej lub mniej zwięzłe, lecz z przekonaniem mogę powiedzieć, że z każdego z nich zdołamy
wychwycić coś interesującego.
Za jeszcze większą zaletę publikacji uważam liczne fotografie, zrobione przez samą Filipczak w czasie
podróży, które oddają autentyczność odwiedzanych miejsc, a w połączeniu z podpisem, zawierającym domieszkę
historii lub obyczaju oraz odrobinę refleksji jeszcze bardziej przekonują do siebie.
Choć autorka często prezentuje lekkie, przyjemne tematy związane z codziennymi sprawami, to nie boi poruszać
się też tematów trudnych, kontrowersyjnych, jak np. wojna w Wietnamie, czy prostytucja w Indiach, gdzie
jak sama pisze: ,,seks pozamałżeński jest niemal tabu, w niektórych środowiskach do kontaktów seksualnych
przyznaje się nawet 40% nieżonatych mężczyzn." Autorka często nawiązuje także do odmienności kulturowej,
np. pod względem sposobu grzebania zmarłych. Opisuje widok spalania ciał żebraków w
Waranasi, który dla
nas może być drastyczny, a u tamtejszej ludności zakorzeniony jest w kulturze. Poza tym wiele możemy
dowiedzieć się o licznie występujących i spotkanych przez Filipczak mniejszościach etnicznych.
Myślę, że dobrym zabiegiem pisarskim jest kilkukrotne kończenie przez autorkę wątków bez wyraźnej puenty.
Dzięki temu czytelnik sam może rozważyć pewne kwestie, problemy, czy też stworzyć najlepsze dla siebie
rozwiązanie. Autorka pisze prostym językiem, odnosi się wrażenie, jakby w tym momencie opowiadała nam
historyjki. Jest on przystępny dla każdego czytelnika, a dodatkowo bardzo przyjemnie się czyta.
Autorka zapewnia nam wiele humoru poprzez szereg opisanych żartobliwie sytuacji. Często w ten sposób
przybliża nam mentalność odmiennej ludności, do której jej samej było ciężko przywyknąć. Przykładowo,
opisuje dialog z kelnerem w knajpie, kiedy poprosiła o menu. Dostała je, a kiedy chciała coś zamówić,
dostała informację, że tego nie ma, jeszcze innego też nie ma i tak w kółko… w końcu zapytała:
,, - A co jest?
- Jest zamknięte - odpowiada Hindus.
- To po co dałeś mi menu?
- Bo prosiłaś, madame."
Tego typu rozmów jest w książce wiele, zwłaszcza odnoszących się do środków transportu, hoteli, żywności.
Dzięki temu czytelnik może zobaczyć, czego może się spodziewać w Azji i zawczasu uzbroić w cierpliwość.
Druga część książki, zatytułowana Jadę sama, to szereg praktycznych informacji, dotyczących hoteli,
restauracji, ubrań, bagażu, pieniędzy, bezpieczeństwa i innych spraw, niezbędnych w podróży. Filipczak
zamieszcza je, bowiem z autopsji wie, że jest wielu turystów, którzy po przeczytaniu często nieprecyzyjnych
informacji na temat miejsca, do którego zmierzają, nie są właściwie przygotowani i często spotykają ich
przykre sytuacje. Jej rady nie są suchymi informacjami, lecz popartymi własnymi doświadczeniami z podroży
najkorzystniejszymi rozwiązaniami dla potencjalnych podróżników. Dowiemy się z nich
np. jak uniknąć poszturchiwań
i niechcianych zalotów, co zabrać z domu, a co kupić na miejscu, czy nawet (to dla prawdziwych elegantek)
gdzie można pójść w Indiach do fryzjera. Są to dobrze sprawdzone rady, których nie znajdziemy w tradycyjnych
przewodnikach.
Myślę, że książka jest warta przeczytania, zarówno przez początkujących turystów (by wiedzieć czego możemy
się spodziewać i co poznać), jak i dla wytrawnych podróżników (by porównać wiedzę, doświadczenia, a przy
okazji odkryć coś nowego). W książce - o można powiedzieć dość banalnym tytule - znajdziemy niebanalne
informacje. A co najważniejsze, spisane z własnego doświadczenia autorki i poparte licznymi fotografiami.
Może być dobrą lekturą dla tych, którzy preferują podróże z tzw. palcem po mapie, jak i dla tych planujących
wyprawę do Azji (niekoniecznie samotną). Co więcej, warto do niej zajrzeć choćby dla samych ciekawostek,
by wzbogacić swoją wiedzę o informacje typu: Dlaczego nie można lizać znaczka w Tajlandii i co nas za
to czeka, co takiego Malezja ma wspólnego z Władcą Pierścieni, jakie słowa brzmią tak samo w Borneo i
w Polsce?
|