Główna :  Dla autorów :  Archiwum :  Publikacje :  turystykakulturowa.ORG

 

Data wydania 29 listopada 2010, redaktor prowadzący numeru: Karolina Buczkowska

Numer 12/2010 (grudzień 2010)

 

Recenzje

 



Moja Afryka
Autor: Kinga Choszcz
Seria: “Poznaj Świat”
Wydawnictwo Bernardinum
Pelplin 2008 r.
Oprawa twarda
ss. 352
ISBN: 978-83-7380-553-8

Paulina Ratkowska

Pożegnanie z Afryką
„Moja Afryka” Kinga Choszcz

          Książki serii “Poznaj Świat” przyzwyczaiły nas przez lata do tego, że w ciekawy i przystępny sposób przedstawiają nieznane kultury, zwyczaje, myślenie ludzi. W 2008 roku ich nakładem pojawiła się „Moja Afryka” – druga, a zarazem ostatnia książka gdańskiej podróżniczki, Kingi Chroszcz. Autorka wygrała w 14. edycji konkursu im. Arkadego Fidlera o nagrodę Bursztynowego Motyla, przyznawaną przez kapitułę Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu. „Moja Afryka” powstała na podstawie relacji z samotnej podróży na Czarny Ląd, w trakcie której autorka zmarła na malarię. Książka nie jest więc tekstem pisanym z zamiarem publikacji w tej formie, ale zebranym przez matkę podróżniczki i przeredagowanym w nieznaczny sposób przez Wojciecha Cejrowskiego, internetowym dziennikiem pisanym przez K. Choszcz w trakcie wyprawy. Całe szczęście jej zapiski były wystarczająco obszerne i dotyczyły większości odwiedzanych przez nią miejsc tak, że mogła powstać z nich książka. Także dzięki temu, że autorka na bieżąco uzupełniała i ilustrowała swoje zapiski własnymi, świetnymi fotografiami. Ingerencja Cejrowskiego była na tyle kosmetyczna, że książka urywa się nagle i niezorientowany czytelnik nie dowiaduje się, dlaczego. 
          „Moja Afryka” to sprawnie napisany tekst o Czarnym Lądzie, pokazujący go przez prymat młodej, białej kobiety otwartej na wszystko co nowe, co zgodne z naturą, osoby nie uciekającej od problemów świata lecz wręcz przeciwnie – starającej się wyjść im naprzeciw i stawić opór. Afryka Choszcz jest pełna optymizmu i radości życia – tego prostego i nieskomplikowanego. Z perspektywy napotykanych po drodze ludzi, którzy witają i podejmują autorkę z radością, uśmiechem i zaciekawieniem. A ona odpłaca im się tym samym – radością ze spotkania, uśmiechem, który otwiera przed nią drzwi i ludzkie serca, ciekawością tego, by dotrzeć do autentyczności. 
          Przygoda autorki w Afryce dla przeciętnego odbiorcy jest niezwykła. Jej partner nie był gotowy do podroży, postanowiła więc wyruszyć sama i przejechać ją, tak jak w trakcie wcześniejszych wypraw, autostopem. Choszcz to co widzi, opisuje tak, jak widzi – z zadziwieniem, zachwytem, fascynacją. Wreszcie z humorem. Relacjonuje życie zwykłych ludzi, ich smutki i zmartwienia, pokazuje tętniące życiem miejsca. Jej opisy Afryki są ciekawe i pełne pozytywnych emocji. Autorka zwraca uwagę na drobnostki – jak udało jej się złapać kolejnego stopa, znaleźć nocleg, spotkać kolejnych przyjaznych ludzi. Obok znajdziemy opis kolacji przy świecach, gdzieś na pustyni. Choszcz zapisuje codzienność, jaka stała się jej udziałem choć część rzeczy, o których pisze wydaje się zupełnie nieprawdopodobna, np. spotkanie z Agnès, Francuską podróżującą przez Afrykę własną ciężarówką ze… skradzionym z McDonald’sa dmuchanym pałacem, który rozstawia w wioskach ku uciesze dzieciaków; samotna podróż Kingi na białym wielbłądzie z Burkina Faso do Nigru czy opowieść o Jansonie, chłopaku z USA, który przesyłał pieniądze na robienie drobnych przyjemności afrykańskim dzieciom czy organizowanie dla nich warsztatów i nauki języka angielskiego. Afryka Choszcz jest gorąca, choć odwiedzana (europejską) zimą. Afryka Choszcz jest bajecznie kolorowa, ma niewyczerpaną ilość zapachów i smaków. I choć jest to Afryka pozbawiona opisów przyrody czy krajobrazów. „Moja Afryka” to pełny wielowymiarowy obraz współczesnej Afryki, pokazanej czytelnikowi w szczegółach tak dosłownie, że można poczuć na sobie kurz pustyni, zapach wielbłąda czy jazgot na jarmarku. 
          „Moja Afryka” nie jest napisana pięknym, literackim językiem, czy z wielkimi reporterskimi ambicjami. Autorka przedstawia swoją niecodzienną codzienność w zupełnie zwyczajny sposób, choć faktem jest, że często prześlizguje się po tematach. Tu byłam, tu długo stałam i patrzyłam, tu skorzystałam z kawiarenki internetowej, tu kupiłam owoce na targu, a tu zjadłam garść daktyli. Czasem jest to wręcz irytujące, np. gdy autorka pisze o nocnych dysputach religijno-filozoficznych kwitując stwierdzenie „prowadziliśmy”, „nie mogliśmy dojść do konsensusu”, podczas gdy chciałoby się poznać sposób myślenia i poglądy biorących w nich udział przedstawicieli innych kultur. Albo kiedy odwiedza ziemie Dogonów i nie pisze kim są i czym się zajmują, jakie są ich wierzenia i obyczaje, i czym różnią się od swoich sąsiadów. Być może dzieje się tak, dlatego, że relacje te były pisane na bieżąco, na potrzeby Internetu. Gdyby autorka myślała o pisaniu tekstu książki być może takich niedociągnięć by nie było. A tak otrzymujemy książkę, która jest sumą pisania na gorąco, na blogu, w formie luźnych notatek sporządzanych w notesie. 
          W książce, obok tekstu znajdziemy także kilkadziesiąt kolorowych zdjęć. Szkoda, że tylko tyle bo są one świetnym uzupełnieniem opisów Czarnego Lądu. Trzeba przyznać, że są to fantastyczne fotografie, własnoręcznie wykonane przez autorkę. Ujęła na nich zwykłe życie, zwykłe (choć dla nas zupełnie niezwykłe) stroje, zwyczaje, zachowania. Ale także zwierzęta, dla nas egzotyczne – jak żyrafy czy hipopotamy tyle tylko że w naturalnym otoczeniu. W końcu intensywne barwy. Tak intensywne, jakbyśmy widzieli je naprawdę. Na szczęście dużo obszerniejszą galerię zdjęć można zobaczyć na stronie internetowej. 
          Wielu recenzentów pisząc o „Mojej Afryce” podkreśla mieszane uczucia w odbiorze. Często pojawiają się określenia, że książka wzbudza skrajne emocje – zarówno śmiech, jak i łzy. Śmiech – bo Choszcz opisuje Afrykę realistycznie, nawet najmniejsze rzeczy wzbudzają uśmiech, a czasami nawet chęć śmiechu w głos. Łzy – bo utalentowana autorka, która pisze tak plastycznie, niestety więcej emocji już czytelnikom nie dostarczy. Od października 2005 do czerwca 2006 przejechała trzynaście afrykańskich państw, w tym Maroko, Mali, Niger, Senegal, Sierrę Leon, Wybrzeże Kości Słoniowej i Ghanie. Nie dokończyła swojej podróży przez Afrykę bo z tej wyprawy nie wróciła – zmarła w Akrze, stolicy Ghany. Zachorowała na najgroźniejszą odmianę malarii – mózgową. Miała 32 lata. Część jej prochów rozsypano nad oceanem, a urna z pozostałymi wróciła do kraju.
          Jedną z bardziej wzruszających opowieści jest ta o wykupieniu z niewolniczej pracy 11-letniej Malaiki, której podróżniczka zapewniła powrót do rodziny i edukację w szkole. Dziś Malaiką opiekuje się mama Kingi. Pani Krystyna założyła także fundację Kinga Freespirit, która kontynuuje dzieło córki. Marszewska Góra pod Gdańskiem, gdzie mieści się siedziba fundacji, skupia ludzi, którzy pragną pomagać dzieciom w Afryce. Więcej informacji na temat Kingi, jej podróży oraz działalności fundacji na: http://www.kingafreespirit.pl/kingapl/ 

  

 

Nasi Partnerzy

 

Copyright ©  Turystyka Kulturowa 2008-2024


Ta strona internetowa używa pliki cookies w celu dostosowania serwisu do potrzeb użytkowników i w celach statystycznych. W przeglądarce internetowej można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Brak zmiany tych ustawień oznacza akceptację dla cookies stosowanych przez nasz serwis.
Zamknij